czuję się trochę sfrustrowana, jakoś tak czasem mi nieswojo z tym szczęściem. jestem chyba nawet trochę zawstydzona, że wszystko jest tak fajnie i dobrze i super, z chwilami zawahania, ale chwilami małymi. jakoś mi się tak nie chce tych wakacji, bo za gorąco, bo nuda, bo myśli głupie i noce z gorąca nieprzespane. września, października, JESIENI, a później oczekiwania na ukochaną zimę, i ulubione ciepłe buty i szalik, płaszcz, czapka, rękawiczki te bez palców, śnieg na rzęsach, zmarznięte usta, śnieżki, zimno za kołnierzem, uśmiech od ucha do ucha zmarznięty i wszystko takie cudowne. w zimę zawsze jest cudownie, zawszezawsze. nawet przy temperaturze -26 stopni i zmarzniętych na kość stopach w trampkach. jezu, jak ja to uwielbiam. oddałabym naprawdę wiele, żeby zimę mieć już teraz tutaj, park zimowy pod nosem i ulubionych ludzi przy sobie.




i erlend oye tak dla smaczku, bo się strasznie kochamy razem ostatnio.




i erlend oye tak dla smaczku, bo się strasznie kochamy razem ostatnio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz